Wielkimi krokami nadchodzi czas rozliczenia się przed opinią publiczną z nadużyć prawnych, i rozpowszechnianych od lat kłamstw związanych z licencjonowaniem w Polsce przewodnictwa turystycznego. Wstrząsająca życiem politycznym afera hazardowa nie mogła się temu lepiej przysłużyć. Wystarczy zadać pytanie: kto w Ministerstwie Sportu i Turystyki, na czyje żądanie wzgl. łapówkę, zmanipulował zapisy w najnowszym projekcie nowelizacji ustawy o usługach turystycznych?
Więcej na stronie => http://tinyurl.com/yl9ogkd
Od dobrych kilku lat dało się słyszeć głosy zdrowego rozsądku i pojawiły się plany urealnienia ustawy - m.in. zniesienia nieżyciowego podziału funkcji pilot-przewodnik i likwidację pkt 1. art. 60 Kodeksu wykroczeń, zakazującego wykonywania wszelkich zadań pilota i przewodnika przez osoby nie posiadające państwowych uprawnień czyli nie namaszczone przez "nadurząd", który cenzuruje gdzie i komu co wolno, a komu nie wolno mówić o zabytkach i historii. Wersja obecnie opublikowana na stronach Ministerstwa wycofuje się ze wszystkich wcześniej przyjętych założeń i opracowanych zmian. Haniebny punkt Kodeksu Wykroczeń pozostaje. A dobry projekt zmiany Ustawy o usługach turystycznych, który wychodził naprzeciw oczekiwaniom turystów i by uczynił nasze przepisy turystyczne sprzyjającymi rozwojowi turystyki zarowno społecznej jak i komercyjnej, zwłaszcza przyjazdowej do Polski, niestety upadł. Ktoś w ostatnim czasie w Ministerstwie Sportu i Turystyki zmanipulował zapisy w najnowszym projekcie nowelizacji Ustawy o usługach turystycznych i Kodeksie wykroczeń. I to jest fakt. Na pewno duchy tego nie zrobiły.
Pazerne lobby zawodowych przewodników turystycznych jest dzieckiem PTTK. Jest to dziecko o tyle niewdzięczne i niesforne, że kopie i gryzie nawet swoich rodziców i własne rodzeństwo. Pragnę zwrócić uwagę na zajadłe szykanowanie przez lobby przewodnickie społecznej kadry PTTK, zwłaszcza przodowników turystyki kwalifikowanej górskiej i pieszej. Przewodnicy zawodowi traktują wyłączność na prowadzenie grup i przekazywanie informacji krajoznawczych, jaką im nadaje system prawny, jako ochronę przed "konkurencją". Żaden z nich nie widzi i nie chce zauważyć odwrotnej strony medalu. Otóż istnieje w kraju jeszcze trochę osób, które nie lubią być wynajmowane na godziny za opłatą. Ma to wiele wspólnego z kodeksem honorowym itd.
Te właśnie wartości pozwalają mi być członkiem kadry zarówno PTTK jak i PTT, wykonującym zadania przewodnika społecznie, a jednocześnie odstręczają od przewodnictwa zawodowego. Nigdy nawet nie przyszło mi do głowy, żeby przyjąć pieniądze za dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem turystycznym prowadząc w górach grupę ludzi, z którymi współdziała się w jakimś środowisku. To by była dla mnie wielka plama na honorze. W całym zamieszaniu wokół uprawnień przewodnickich niestety zapomina się o honorze i wynikających z tego konsekwencjach. Poza koniecznością zniesienia państwowego monopolu na nadawanie uprawnień do prowadzenia grup turystów i uwolnienia zawodu przewodnika, trzeba głośno podnosić, że istnieją w naszym kraju grupy osób, dla których opłata za poprowadzenie ludzi na szlaku jest dyshonorem, że prawne ograniczanie czy wręcz uniemożliwianie im społecznej działalności poprzez stawianie wymogu posiadania państwowych uprawnień do pracy zarobkowej, nadawanych przez administrację państwową, jest niczym innym jak pogwałceniem zagwarantowanej konstytucyjnie wolności działania stowarzyszeń.