pisałem o pierwszej cegle wyciągniętej w Poznaniu z muru dziwacznej policyjno-prawnej konstrukcji, jaką jest procedura szykanowania turystów przez służby porządkowe w niektórych miastach Polski. Czy inne miasta poszly w ślady Poznania? Niestety, nie...
W czwartkowych wiadomościach w Teleekspressie na TVP1 redaktor prowadzący program szydził sobie z cyrków, jakie nadal wyczyniają przewodnicy wespół ze strażnikami miejskimi w Krakowie, kontrolując turystów i żądając uprawnień od kogokolwiek, kto pokazuje zabytki i opowiada o nich, np. grupie znajomych. Zaproponował aby chodzić w grupie w taki sposób, żeby nie wyglądać na grupę (ha,ha,ha!!!). Wczoraj był to jeden z tematów dyżurnych na TVN.
Przyjaciele po Krakowie cię nie oprowadzą
... JEŚLI NIE MAJĄ LICENCJI PRZEWODNIKA
Oprowadzasz ciocię po mieście? Ciocia jest z zagranicy i nie mówi po polsku? Jeśli nie masz licencji przewodnika i robisz to w grodzie Kraka - możesz mieć problem podobny do Marii Kantor. Funkcjonariusze zagrozili jej, że jeśli będzie opowiadała znajomym o Krakowie bez specjalnego uprawnienia, może stanąć przed sądem.
Do Marii Kantor, mieszkanki Krakowa, przyjechało trzech znajomych, którym chciała pokazać swoje piękne miasto. Wycieczkę, w jaką się wybrali, zapamiętają na długo.
W jej trakcie do kobiety podeszli profesjonalni przewodnicy turystyczni oraz straż miejska. Powiedzieli, że jeśli nie ma licencji przewodnika, oprowadzać po Krakowie nie może. W przeciwnym wypadku - stanie przed sądem.
Kantor, słysząc słowa strażników, nie mogła uwierzyć własnym uszom. Całą sytuację nazywa absurdalną. - W takim razie maltańczyków czy innych gości, nie mogę zaprosić na obiad bo będę musiała się legitymować, że mam uprawnienia kucharskie - mówi z ironią.
"Podróżnicza przygoda" zadziwiła także przyjaciół kobiety. - To było śmieszne i żałosne, przecież Maria nie brała od nas żadnych pieniędzy - opowiada jej znajomy, Paul French.
Kontrola musi być
Barbara Bukowska ze Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych w Krakowie przyznaje, że możliwe, iż zdarzyła się wpadka, jednak zaznacza, że tego typu kontrole są konieczne by nieprofesjonalni przewodnicy nie wprowadzali turystów w błąd. - Słyszymy wypowiedzi, że Piłsudski to przywódca AK - podaje przykład Bukowska.
Takich "kwiatków" jest jeszcze więcej. Pan Ryszard, który bije pamiątkowe medale pod Kościołem Mariackim słyszał np., że "Sukiennice to sklep samoobsługowy".
Będzie dalej opowiadać
I choć pani Maria od straży miejskiej otrzymała upomnienie, swojego zachowania nie zmieni: deklaruje, że nie zważając na absurdalne przepisy, o Krakowie będzie opowiadać nadal.
źródło => http://www.tvn24.pl/-1,1614783,0,1,przy ... omosc.html
To nie scenariusz do jakiegoś ulicznego kabaretu z aktorami grającym główne role przewodników i strażników miejskich. To wszystko naprawdę się dzieje w kraju, w którym władze wszem i wobec trąbią o poszanowaniu wolności przekazywania informacji, a jednocześnie wprowadzają policyjne procedury jak śledzenie, podsłuchiwanie i zaczepanie przez straż miejską ludzi opowiadających grupie znajomych o zabytkach i wtrącają się w prywatne relacje międzyludzkie. Jest gorzej jak za PRL-u, gdzie coś takiego, aby nie można było spokojnie - bez narażania się na zaczepki policyjno - przewodnickich patroli - pokazać znajomym kilka zabytków na otwartej ulicy miasta, było nie do pomyślenia...