Obiecałem kilka słów po powrocie z wyprawy na GG.
W piątek (6 kwietnia) doszedłem (na nartach) z Lucknerhaus (1918 m) do schroniska Studlhutte (2801 m). Następnego ranka (o 6:00) wyszedłem z zamiarem ataku szczytowego. Przekroczyłem lodowiec Kodnitz i wspiąłem się na grań między GG a schronem Erzherzog-Johann (3451 m). Tuż po tym, jak zrobiłem załączone zdjęcie, pogoda załamała się. Mgła ogarnęła okolicę, zerwał się wiatr i rozpętała śnieżyca. Wycofałem się do schronu ok. 300 m od szczytu. Zadzwoniłem do kraju; wg prognozy takie warunki miały się utrzymać jeszcze cały kolejny dzień - a była dopiero godz. 10:00 w sobotniego przedpołudnia - więc nie pozostało nic innego jak wrócić do schroniska Studlhutte (ferratą grani SE) i kolejnego ranka (w niedzielę) do domu. Prognoza się sprawdziła; decyzja o wycofie była słuszna. Kontynuacja wspinaczki byłaby samobójstwem.
Wycieczka przyjemna (wszystkiego po trochu: skitura, trekking lodowcem, wspinaczka, ferrata, zjazd na nartach), ale pozostał niedosyt z nieosiągnięcia celu. Góra do poprawki, a kolejna szansa już niedługo, bo na najbliższy dłuuuugi weekend (27 IV - 6 V) znów wybieram się w Alpy. Oprócz GG w planach Mont Blanc lub Dufourspitze (i może coś jeszcze). Są chętni?
PS. Resztę zdjęć dołączę do galerii na swojej stronie po zdobyciu (mam nadzieję, że za 3 tygodnie) GG.
IMG_9424.JPG
Nie posiadasz wymaganych uprawnień, by zobaczyć pliki załączone do tej wiadomości.