Lechu - no i można.
To znaczy można pisać o problemach przewodnictwa bez atakowania przewodników.
Wiem doskonale, że są wspaniali przewodnicy znający góry i teorię ale są i mierni. Tak jest w każdej dziedzinie. Wiek też robi swoje. Należy mieć samokrytyczne spojrzenie na siebie i jeśli ledwo ciągniemy nogi za sobą lub jeśli zasypiamy gdy tylko ruszy autokar, to powinniśmy (przewodnicy) dać sobie spokój i blachę powiesić na kołku.
Wiele przepisów należało by zmienić, ale jak narazie jest tak a nie inaczej. Zawsze będą jednak tacy, którzy nie dopuszczą by grupy dzieciaków prowadzic w wyższe góry bez przewodnika i chyba to nie jest zły pomysł. Ale w przypadku osób pełnoletnich, to juz nie musiało by byc ograniczeń.
I jeszcze jedno.
Jeśli np. w rejonie moich uprawnień (Beskidy,Roztocze) spotykam grupy prowadzone przez przewodnika sudeckiego,tatrzańskiego czy jakiegokolwiek innego to nie alarmuje policji i robię obciachu prowadzącemu. Wręcz przeciwnie, przywitam się, zagadnę. Czuję się "spokrewniony" z tamtym człowiekiem.
Mogę przypuszczać, że jest lepiej i bezpieczniej jeśli poprowadzi tych ludzi ktoś z doświadczeniem z pracą z grupą, niż "nadambitny nauczyciel lub inny wódz" (nich mi wybaczą normalni nauczyciele).